Trochę na piechotę, trochę autostopem docieramy do drogi, która prowadzi nas prosto na plaże del Coco. I oto znajdujemy się nad Pacyfikiem. Jest już zupełnie ciemno. Mimo to postanawiamy zrobić sobie nocny spacerek wzdłuż oceanu a następnie przebić się przez skały, aby dotrzeć do samotnej plaży. Światła czołówek nie pozwalają zobaczyć miejsca, w którym się znajdujemy. Możemy za to dostrzec setki a może nawet tysiące kolorowych mniejszych i większych krabów wędrujących po plaży. Znajdujemy kawałek miejsca na rozstawienie namiotu, aby rozgościć się w ich królestwie. Ranek przywitał nas widokiem ładniutkiej plaży z jasnym piaskiem ze skalistymi wyspami naprzeciwko. Po krabach nie było śladu, byliśmy zatem sami. W oddali tylko rybacy łowili ryby. Kąpiel w oceanie, zebranie skarbów w postaci muszelek i dalej w drogę... W stronę Nikaragui.