La Ceiba jest ciekawa, widać, że miasteczko żyje z turystów, ale ma swój niepowtarzalny klimat. W sklepie z używanymi ciuchami za dolara kupiłem sobie krótkie spodenki Helly Hansena i udałem się na poszukiwanie transportu na wyspy.
Trochę z lenistwa, trochę z braku czasu postanowiłem przepłynąć, jak reszta turystów promem. Na pokładzie poznałem zwariowaną Włoszkę, z którą przyszło mi przepodróżować kilka następnych dni.
Bay Islands to w 100% turystyczne miejsce. Łatwiej tam porozumieć się po angielsku niż po hiszpańsku! W knajpach i szkołach nurkowych pracują młodzi Europejczycy. Co jakiś czas ktoś proponuje zakup trawki … jednym słowem mocno imprezowe miejsce.
Wybieram sobie szkołę nurkową najtańszą na wyspie i zbojkotowaną przez wszystkie inne szkoły. Nazwa Diver Paradise. To praktycznie jedyna szkoła nurkowa na wyspie, gdzie pracują divemasterzy z Hondurasu i gdzie można porozumieć się po hiszpańsku. Mimo, że panuje o niej zła opinia ja nie miałem zastrzeżeń, a samo nurkowanie było niezwykłe. Rafa na skalnej ścianie, czarne korale, żółwie morskie i skalne tunele… było super.
Następnego dnia dowiaduję się, o zgrozo dopiero teraz, że na wyspę zmierza huragan Felix o niszczycielskiej sile 5. Cała wyspa szykuje się do ewakuacji i szczerze mówiąc ja też ulegam ogólnemu nastrojowi i o 6 rano pakuję plecak i wracam promem na stały ląd.
Razem z moja włoską przyjaciółką uciekamy przed huraganem do miasteczka Copan Ruins, żeby zobaczyć kolejne antyczne miasto Majów. Jest o tyle fajnie, że… siedzi z przodu i gada z kierowcami a ja śpię sobie na tylnym siedzeniu.